Potraktujmy poważnie dzieci w Kościele [KOMENTARZ]
fot. ilustracyjna, Pixabay
Maj to czas pierwszych komunii świętych. Te zawsze bliskie sercu i wzruszające uroczystości są w Polsce obchodzone z wielką pompą. Zaprasza się gości, bliższą i dalszą rodzinę, często przyjaciół, siada się przy stole… To ważne, bo okazji do wspólnego biesiadowania rodzinnego jest coraz mniej.
Inne z kategorii
Oczywiście nie ta biesiada stanowi istotę wydarzenia, które jest, a przynajmniej powinno być, jednym z najistotniejszych momentów życia duchowego małego człowieka. I tu często zaczyna się narzekanie. Że tę chrześcijańską inicjację, sakrament miłości i zjednoczenia, przesłaniają prezenty. Że wystawne stroje są czasem ważniejsze od Pana Jezusa realnie obecnego przecież w Komunii świętej.
Pisząc o tym temacie wylano już tony atramentu. Rzeczywiście co bardzo niedobrego stało w naszym obyczaju, coś położyło się cieniem na dobrym przecież z samego założenia zamiarze podkreślenia ludzkimi środkami ważności tego Wydarzenia, w którym odnajdujemy „szczęście niepojęte”, gdy „sam Bóg odwiedza mnie”. Próby zastępowania „ślubnych” sukni albami zdają się niewiele w tej sprawie zmieniać. Troska duszpasterska proboszczów i katechetów jakoś rozmija się z oczekiwaniami rodziców i samych dzieci, wyrażanymi czasem coraz bardziej obcesowo i – przepraszam za ostre sformułowanie – wręcz w tonie szantażu.
Jedna z gazet, znana z radosnego rozdmuchiwania wszystkiego, co tylko godzi w tradycyjny i katolicki obyczaj, nawet się cieszy, że jakaś wybitnie rewolucyjnie bojowa mamusia wpadła na pomysł godny bohaterów Barei – zorganizowała dziecku „świecką komunię”. Czy ktoś tej pani uświadomił, że wpisuje się w tradycję stalinowskiego Towarzystwa Krzewienia Kultury Świeckiej – nie mam pojęcia. Wszystkim nam chyba trzeba w tej sprawie pokory i opamiętania.
Liturgia naprawdę święta
Jednak dziś chciałbym zaproponować jeszcze inną refleksję. Może warto by tę potrzebną reformę zacząć od zupełnie innej strony. I tu śmiem zwrócić się z prośbą serdeczną i uniżoną do czcigodnych Księży, z pewnym pomysłem. Przypomnijmy sobie scenę z szóstego rozdziału proroctwa Izajasza: „Ujrzałem Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię. Serafiny stały ponad Nim; każdy z nich miał po sześć skrzydeł; dwoma zakrywał swą twarz, dwoma okrywał swoje nogi, a dwoma latał. I wołał jeden do drugiego: «Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały». Od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem”.
Nie, nie chodzi mi – uprzedzam czyjeś żachnięcie się – o to, by wzbudzać w dzieciach lęk przed Bogiem straszliwym i groźnym. Chodzi o to, by zwrócić uwagę, że ten „tren Jego szaty”, który „wypełniał świątynię”, jest wyraźnym symbolem tego, czym ma być liturgia święta. Powtarzamy podczas każdej Mszy świętej to wołanie „Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów”. A jednocześnie tak trudno – mam wrażenie, że coraz trudniej – nam na progu świątyni rozstać się z tym, co świeckie, z całym tym naszym „profanum”.
Potraktujmy dzieci poważnie
Ktoś powie – bo przecież nic co ludzkie nie jest nam obce, i z tym ludzkim bagażem przychodzimy do świątyni Pana. Tak, to prawda. Prawdą też jest, że święty sobór pisze „Radość i nadzieja, smutek i trwoga ludzi współczesnych, zwłaszcza ubogich i wszystkich cierpiących, są też radością i nadzieją, smutkiem i trwogą uczniów Chrystusowych; i nie ma nic prawdziwie ludzkiego, co nie miałoby oddźwięku w ich sercu” Odpowiem szczegółowym nakazem tegoż soboru: „nikomu (...) choćby nawet był kapłanem, nie wolno na własną rękę niczego dodawać, ujmować ani zmieniać w liturgii”.
Więc może, by podkreślić świętość tego wielkiego wydarzenia w życiu dziecka, potraktujmy dzieci w Kościele poważnie. Dzieci lubią być poważnie traktowane. One z natury aspirują do dorosłości, bo przeczuwają, że dorosłość oznacza po prostu dojrzałość.
Więc może warto, by podczas Mszy świętych z pierwszą komunią w pierwszej kolejności zrezygnować z tego wszystkiego, czego w Mszale nie ma, a więc z wierszyków, piosenek, przemówień, próśb o udzielenie sakramentu i dziękowań za niego. Z całego tego infantylno-sentymentalnego bagażu, który zmienia Mszę „w najwyższym stopniu świętą” w coś coraz bardziej podobnego do świeckiej akademii.
W zamian za to można by odprawić Mszę w sposób jak najbardziej uroczysty i poważny. Niech będą śpiewane wszystkie części stałe Mszy. Niech będzie też śpiewane Credo. Można przecież zaśpiewać Ewangelię. A nawet czytania! Mógłby być odmówiony czcigodny Kanon Rzymski, który choćby z tego powodu, że jest dziś tak rzadki, zwraca uwagę na swoją treść. Jeśli do tego będzie jeszcze kadzidło, dobrze wyszkolona służba liturgiczna i piękne liturgiczne szaty, dziecko choć raz w życiu doświadczy, czym jest prawdziwa liturgia. I że to, co się dziś dzieje, jest czymś naprawdę świętym.
Okazja, by uczyć liturgii
Można do tego pomysłu zgłaszać dwa rodzaje zastrzeżeń. Po pierwsze – prawie nikt dziś tego nie zrozumie. Ludzie nie umieją już odczytywać liturgicznych znaków. Owszem – nie umieją. Ale to jest właśnie świetna okazja do katechezy! Szkoda jej nie wykorzystać.
Drugie zastrzeżenie, że sporo osób gdy o takim podejściu usłyszy – pójdzie do innej parafii. Bo tam wolno zaśpiewać piosenkę ze „Shreka”… A mi się w tym momencie przypomina nasz Pan, który gdy wygłosił „twardą mowę”, a ludzie odchodzili szemrając „któż tego słuchać może”, nie zaśpiewał im atrakcyjnych piosenek. Zapytał tylko najbliższych uczniów – „czy i wy chcecie odejść?” I być może wiedział już w prorockiej wizji jako człowiek (bo jako Bóg wiedział wszystko), że przyjdzie moment iż odejdą i oni poza jednym, który aż pod Krzyż towarzyszyć będzie Jego Matce.
Może to jest droga, którą powinniśmy zacząć ten odwrót od zbytniej świeckości w Kościele? Oczywiście w przyszłym roku. Bo w tym – było jak było.
Nie chciałem pisać tego tekstu. Gdzie mi, świeckiemu, prosić Kapłanów o takie rzeczy… Już z niego nawet zrezygnowałem. I wtedy zwierzyłem się z tych rozterek jednemu z duchownych. A on mi powiedział – tylko jeśli tacy jak ty to napiszą, to może coś się zmieni. Więc piszę. I proszę. Spróbujmy!
Maksymilian Powęski
Cytaty z Pisma świętego za: Biblia Tysiąclecia
Tekst ukazał się wcześniej na portalu tygodnikbydgoski.pl oraz w papierowym wydaniu „Tygodnika Bydgoskiego” z 26 maja 2022 roku.