100. rocznica śmierci Sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca
Foto. Wenanty Katarzyniec. Domena publiczna. Źródło Wikipedia
Józef Katarzyniec, od dziecięcych lat „był dla rodziców istną pociechą”, był zawsze posłuszny i bardzo pracowity, a przy tym skromny i nad wyraz pobożny. Pasał gęsi i krowy, modląc się i śpiewając przy tym pieśni pełne ducha lub odmawiając różaniec, który już jako 5 letnie dziecko znał na pamięć, przebywając w grupie dziecięcych pastuszków apostołował wśród nich, dając przykład wiary i postępowania. Często przystępował do Komunii Świętej i uczestniczył we mszach świętych i nabożeństwach służąc do Mszy św.. Poprzez pilność i talenty wszelakie trafił do Zakonu Franciszkanów Konwentualnych. Żył świątobliwie i umarł w opinii świętości. Czynił cuda za życia i czyni je po nim. Dzięki Jego wstawiennictwu, wielu doznaje łask i uzdrowień. Sługa Boży o Wenanty Katarzyniec, nazywany jest Polskim Szarbelem.
Inne z kategorii
Święci Młodziankowie, męczennicy - patron dnia (28 grudnia)
Św. Jan, Apostoł i Ewangelista - patron dnia (27 grudnia)
100. lecie Śmierci Sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca OFMConv
Wenanty Katarzyniec OFMConv, był kapłanem Zakonu o. Franciszkanów (Bracia Mniejsi Konwentualnych)
Wenanty urodził się w Obydowie w obwodzie Lwowskim dnia 7.10.1889 r., we wsi należącej do parafii Kamionka Strumiłowa w Archidiecezji Lwowskiej, pochodził z biednej chłopskiej
rodziny a rodzicami jego byli Jan i Agnieszka z domu Kozdrowicka, rodzina wielce bogobojna lecz bardzo uboga. Na chrzcie świętym nadano mu imię Józef.
Dzieciństwo
Józef od dziecięcych lat „był dla rodziców istną pociechą”, był zawsze posłuszny i bardzo pracowity, a przy tym skromny i nad wyraz pobożny. Pasał gęsi i krowy, modląc się i śpiewając przy tym pieśni pełne ducha lub odmawiając różaniec, który już jako 5 letnie dziecko znał na pamięć, przebywając w grupie dziecięcych pastuszków apostołował wśród nich, dając przykład wiary i postępowania. Często przystępował do Komunii Świętej i uczestniczył we mszach świętych i nabożeństwach służąc do Mszy św..
Jak opisują go po latach, rodzina i znajomi, proboszcz parafii, ulubioną zabawą chłopca było nabożeństwo na wzór Mszy świętej, które sam odprawiał przy ołtarzyku domowym. Kiedy miał siedem lat rozpoczął naukę w szkole podstawowej w klasie wielorocznikowej. Pierwszy rok uczył się w miejscowej szkole, a potem przez pięć lat uczęszczał do szkoły w odległej Kamionce odległej o 4 kilometry od Obydowa.
Wenanty marzył o poświęceniu się służbie Bożej, jednak Seminaria były płatne, z powodu biedy rozpoczął naukę w szkole wydziałowej w Radziechowie a następnie przez cztery lata
w Seminarium Nauczycielskim we Lwowie, które naówczas dotowane było przez Państwo a mimo tego jego sytuacja materialna i warunki bytowe były bardzo, ale to bardzo skromne.
Aby móc sie utrzymać i mieć jakiekolwiek środki do życia, udzielał bardzo dużej ilości korepetycji. czerpał ze stypendium i z korepetycji. Dzięki pracowitości i dużym talentom
w nauce zawsze otrzymywał świadectwa z wyróżnieniem.
Życie zakonne
W 1907 r. pierwszy raz zapukał do furty klasztoru franciszkańskiego we Lwowie i poprosił o przyjęcie go do zakonu, jednak ówczesny przełożony o. Peregryn Haczela, który wystawił go na próbę, polecając mu ukończyć wpierw szkołę średnią i nauczyć się łaciny, której dotąd nie przerabiał. Po roku nauki Józef Katarzyniec przyniósł mu świadectwo dojrzałości z odznaczeniem, a na egzaminie wewnętrznym z łaciny pod okiem profesora Kretowicza, potrafił z łaciny tłumaczyć Cycerona i Cesarza.
Rodzice próbowali zatrzymać Józefa przy życiu świeckim, upatrując w tym szansę na wsparcie finansowe rodziny, z zarobków jakie przed zdolnym młodzieńcem otwierała kariera pedagogiczna lub urzędnicza, a państwowa pensja to gwarantowała, jednak on im oświadczył: „Pieniędzy mi nie potrzeba, a na stanowisku w świecie bym się zepsuł” – i poszedł za głosem marzeń i duchownego powołania.
Dnia 25.08.1908 r. Józef przywdział we Lwowie habit zakonny wraz z nowym imieniem Wenanty, rozpoczynając roczny nowicjat, po którym złożył tam śluby zakonne. Od samego początku o. Wenanty, całą duszą pokochał Zakon franciszkański i z całych sił starał się jego regułę i ideały realizować w swoim życiu. Podczas jednych z rekolekcji postanowił sobie: „Będę się strzegł najmniejszego grzechu, choćby mi umrzeć przyszło”. Czystość jaśniała na jego twarzy, miłował ubóstwo i umartwienie, uczynił nawet ślub abstynencji od wódki, a praktycznie sprowadził to do tego, że nie pił żadnego alkoholu. W życiu wspólnotowym był nadzwyczaj uczynny, spolegliwy i zgodny „Główny przymiot O. Wenantego – jak zaświadczał jeden z jego profesorów – to wierne i stałe zachowanie wszelkich przepisów zakonnych.”, gdyż coraz mniej stosowana wtedy Obeserwancja, była w jego przypadku cnotą i motorem napędowym życia jego Zakonnego Życia. Był tak sumienny, że np. na wspólny wypoczynek przychodził nawet wtedy, gdy nikogo nie było na sali rekreacyjnej. „Przekonałem się – zeznał ówczesny magister kleryków – że świętość jego jest prawdziwa”.
Studia filozoficzno-teologiczne odbywał w seminarium zakonnym w Krakowie. Podobnie jak w przez wszystkie lata nauki tak i tu w Krakowie przodował w nauce, a mimo tego próżno szukać można by u niego pychy lub choćby cienia dumy. Zarówno na egzaminach jak i nadal udzielanych korepetycjach, których chętnie udzielał kolegom, nawet najtrudniejsze rzeczy umiał przedstawić, klarownie, jasno i dla wszystkich zrozumiale. Przy pomaganiu innym zawsze tak pokierował naukę, lub pomoc aby wyglądało, ż ten uczeń już sam to rozumiał, a pomoc była minimalna a wręcz zbędna o czym pisał red. Tomasz P. Terlikowski
w swej książce pt. Wenanty Katarzyniec Polski Szarbel, którą serdecznie polecam nabyć: TU
Wenanty przez całe lata studiów był „duszą” kółka kleryckiego „Zelus Seraphicus” wpierw jako jego sekretarz, a potem jako prezes tegoż kółka. Wenanty wygłosił wiele referatów i odczytów, zwłaszcza o Niepokalanej, nazywanej przez niego Królową Zakonu Serafickiego. Wenanty pociągnął za sobą wielu kleryków do Arcybractwa Adoracji Najświętszego Sakramentu, a sam co godzinę zjawiał się przed tabernakulum na adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, a jak wspominali bracia zakonni „Rozmowa z nim uszlachetniała i otwierała szersze horyzonty.
Dnia 02.06.1914 r. o. Wenanty otrzymał święcenia kapłańskie. Zawiadamiając rodziców oświeceniach na pół roku przedtem, napisał do nich: „Obym je przyjął jak najgodniej!
Proście ze mną Pana Boga o to, żebym, jeżeli mam zostać kapłanem, był dobrym i świątobliwym kapłanem”. Wkrótce po święceniach zawitał na prymicje do swojej parafii, a rodzina i wierni i rodzina mogli się przekonać o jego dobroci.
W tym czasie wybuchła wojna, a Wenanty w czasie przesuwającego się frontu stał się aniołem pocieszycielem dla rodaków. We wrześniu 1914 roku tegoż rozpoczął pracę duszpasterską w Czyszkach pod Lwowem w parafii należącej do Zakony Franciszkańskiego.
Mimo, iż pracował tam tylko prze rok, zdobył sobie najwyższe uznanie parafian i proboszcza o. Karola Olbrychta, który oświadczył „Śmiało mogę powiedzieć –proboszcz– iż w moim życiu czterdziestoletnim w zakonie poza O. Wenantym nie spotkałem tak wyrobionego charakteru… To kapłan według Serca Bożego”. Okazał się doskonałym kaznodzieją, dobrym spowiednikiem i świetnym wychowawcą dzieci. Najchętniej wyjeżdżał do chorych, nie zważając na grasujące wówczas choroby zakaźne”. O czym przeczytać można także w książce red. Tomasza P. Terlikowskiego w książce pt. Wenanty Katarzyniec Polski Szarbel, którą serdecznie polecam nabyć: Tutaj
W sierpniu 1915 roku przełożeni odwołali go do Lwowa, gdzie mu powierzyli odpowiedzialny obowiązek magistra kleryków nowicjuszów, a wkrótce i profesów. Młody był jeszcze, ale dojrzały świętością, miał przy tym dużo wiedzy i bystrości umysłu. Młodzież zakonną ujął słodyczą swego serca. Ćwiczył ją w karności, ubóstwie, pokorze i bratniej miłości, wiele wymagał od wychowanków, ale najwięcej od siebie. Swą pokorę posunął tak daleko, że w wigilie uroczystości św. Franciszka i w Wielki Czwartek całował nogi podwładnym. Wciąż im powtarzał: „Zachowujcie Konstytucje nasze! Nad to nic lepszego dla was nie mam”. Uodparniał na przyszłe niebezpieczeństwa, wyrabiał silne charaktery, bezwiednie przeprowadzał od podstaw reformę zakonną. „To był niepospolity wychowawca”, napisze o nim później wielki polski filozof i działacz społeczny prof. Wincenty Lutosławski.
Bardzo ciekawie o Słudze Bożym o. Wenantym Katarzyńcu, pisze o. Jerzy Domański
na stronie internetowej zakonu, w życiorysie Wenantego Katarzyńca. Czytaj Tu
„Miał wiele pracy w seminarium zakonnym, bo w nowicjacie uczył kandydatów zakonności i uzupełniał ich studia gimnazjalne, a starszym klerykom wykładał filozofię i język grecki, mimo to chętnie przyjął jeszcze obowiązek prefekta braci zakonnych, podejmował się też pracy kościelnej, głosząc często kazania i długie godziny spędzając w konfesjonale, nadto udzielał się na zewnątrz, wykładając katechizm nowicjuszkom Sióstr Rodziny Maryi i spowiadając chorych i kaleki w zakładzie Sióstr Józefitek przy ulicy Kurkowej. Jedna z tych penitentek, pozbawiona obydwu nóg, opowiada: ”Gorycze, zwątpienia: wszystko potrafił dobrocią ukoić! Zawsze po spowiedzi przed nim odbytej owładał duszą błogi pokój: czułam że spowiadałam się u świętego”. Znajdował jeszcze czas do pisania artykułów do „Gazety Kościelnej”, a redaktor widząc, jak są one poczytne, wołał: „Więcej! Jeszcze więcej!” Wciąż studiował, zwłaszcza Katechizm Soboru Trydenckiego, twierdząc, że tam można wszystko tyczące wiary znaleźć. Nie tracił ani chwilki czasu.
O przyjaciołach o.Wenanty i o.Maksymilianie Kolbe (dopisek red.)
Piękną kartę w życiu O. Wenantego stanowi przyjaźń z młodszym kolegą, O. Maksymilianem Kolbem. Spotkali się jeszcze jako klerycy na wakacjach w Kalwarii Pacławskiej. „Jakoś mi Ojciec przypadł wtedy do serca i zdawało mi się, że obaj mamy jednakowe dążenia i porywy”. Tak O. Katarzyniec pisał w 1919 r. do O. Kolbego, podkreślając ze zwykłą sobie pokorą, że on nie dorasta do miary jego doskonałości, a znów O. Kolbe wyznawał, że miał szczęście za młodu poznać duszę świętą. „Choć nie było mi dane – pisał – dłużej z nią obcować, wywarła ona jednak na mnie wrażenie niezatarte”. Gdy wrócił z Rzymu i zaczął na polskiej ziemi szerzyć Milicję Niepokalanej /M.I./, O. Wenanty oświadczył: „Z całej duszy jestem za tym” i sam wraz ze swymi klerykami zapisał się do Stowarzyszenia. W 1920 roku O. Wenanty zapadł na zdrowiu i wtedy O. Maksymilian zastąpił go w obowiązku magistra.
Choroba
W chorobie dojrzała świętość O. Katarzyńca. Odpoczywał w klasztorach franciszkańskich: w Hanaczowie, a potem w Kalwarii Pacławskiej, ale skoro tylko czuł się lepiej, siadał do konfesjonału, by służyć śpieszącym doń chętnie penitentom. „Mszę świętą odprawiał jak święty!” – wspominają mieszkańcy Kalwarii. Niestety, 28.12.1920 r. przyszedł silny krwotok gruźliczy, po którym poprosił przełożonego o zaopatrzenie go na śmierć, a gdy jeszcze raz, w święto Matki Bożej Gromnicznej, odważył się na posługę w konfesjonale, choroba zmogła go na dobre. Zgadzał się całkowicie z wolą Bożą. „Wśród całej tej choroby – zeznaje przełożony – nigdy nie był przygnębiony i nie zniecierpliwił się ani razu”, choć gorączka dręczyła go silnie, a wygód nie było. Zmarł 31.03.1921 roku. Cała Kalwaria wzięła udział w pogrzebie kapłana, którego potrafiła już ocenić. Wielu modliło się nie tyle za jego duszę, co o jego wstawiennictwo u Boga.
Przed śmiercią O. Wenanty wyznał: „Widzicie, jak jestem chory i nic już zrobić nie mogę, ale po śmierci dużo zrobię dla Zakonu”. Miał na myśli głównie pracę wydawniczą, którą doradzał O. Maksymilianowi, przynaglając do pośpiechu. Postanowiono wydawać miesięcznik pt. „Rycerz Niepokalanej” od stycznia 1922 r., ale nie było na to żadnych funduszów. Ktoś w otoczeniu O. Kolbego oświadczył: „Gdyby miesięcznik był na styczeń, to byłby cud”. Przypomniał się więc twórca M.I. O. Wenantemu i pismo w ustalonym terminie się ukazało. Wydawnictwo wzięło go sobie teraz za patrona na stałe, a opiekę jego wciąż odczuwało, nieraz w sposób namacalny, zwłaszcza przy nabywaniu drukarni i zakładaniu Niepokalanowa.
Sława świętości O. Wenantego rosła nie tylko
w Zakonie franciszkańskim,
Oddawana cześći modlenie sie za wstawiennictwem o. Wenantego i odbywało sie i odbywa nie tylko w Zakonie ale i na zewnątrz, powiększana przez liczne łaski, wypraszane za jego wstawiennictwem.
O. Maksymilian Kolbe nazwał zmarłego przyjaciela i dobroczyńcę nowym polskim kandydatem na ołtarze i zaraz po jego śmierci zabiegał o napisanie biografii i wszczęcie procesu beatyfikacyjnego.
Wykazywał, co było istotą jego świętości: „Nie silił się na czyny nadzwyczajne, ale zwyczajne nadzwyczajnie wykonywał”. I inni zaświadczali: „Był to zakonnik wzorowy pod każdym względem”, „nie brakowało mu żadnej cnoty”. Koniec cytatu
Sługa Boży o. Wenanty Katarzyniec. Kandydat na ołtarze
Na koniec tej niesłychanej historii życia o. Wenantego należy nadmienić, iż zdaniem samego św. Ojca Maksymiliana Kolbego, oraz zdaniem wielu innych osób znających o. Wenantego
za czasów młodości i życia zakonnego umarł on w opinii świętości, a wielu współczesnych, uznaje przez zasługi świątobliwego życia oraz rozlicznych świadectw, uzdrowień i cudów odebranych za pośrednictwem sługi Bożego Wenantego Katarzyńca uznaje jego godność, modląc się za jego wstawiennictwem do Boga w wielu potrzebach życiowych.
Z „Myślami” o. Wenantego Katarzyńca, można zapoznać się na naszej stronie internetowej https://katolicka.bydgoszcz.pl/365-dni-z-o-wenantym-katarzyncem a także z książki Pani Małgorzaty Pabis pt. „Wenanty Katarzyniec. 365 dni ze sługą Bożym”. Pozycję tę bardzo serdecznie polecamy. Do nabycia m.in. Tutaj.
O tym przeczytać można w książce red. Tomasza P. Terlikowskiego w książce pt. Wenanty Katarzyniec Polski Szarbel a także na oficjalnej stronie internetowej o Wenantym pod adresem:
www.wenanty.pl lub na profilu Facebooka Wenanty Katarzyniec oraz Wenanty Katarzyniec Polski Szarbel świadectwach już złożonych lub tych jakie być może i Ty czytelniku złożyć możesz tu Intencje:
Heroiczność cnót Sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca - otwarta droga do procesu beatyfikacji
Na koniec nadmienić należy, iż dzięki decyzji papieża Franciszka, który wyraził zgodę na publikację dekretu o heroiczności cnót Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca OFMConv (Józefa Katarzyńca). Nastąpiło to podczas podczas spotkania z prefektem Kongregacji ds. Kanonizacyjnych kard. Angelo Amato, które miało miejsce 26 kwietnia 2016 r. W ten sposób zostają otwarte drzwi dla kontynuacji procesu beatyfikacji następnego franciszkanina z prowincji krakowskiej, cichego bohatera życia zakonnego, towarzysza św. Maksymiliana Kolbe, o czym napisał postulator fr. Angelo Paleri, postulator generalny a przeczytać o tym można również także tutaj
Pomódlmy się zatem do Pana Boga,
słowami modlitwy o beatyfikacje Sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca.
Boże w Trójcy Jedyny, bądź uwielbiony za wszelkie dobra, którymi napełniłeś sługę Twego Wenantego; on przez życie według rad ewangelicznych i gorliwą posługę kapłańską w Kościele stał się przykładem dla Twoich wiernych. Wynieś, Panie, tego sługę Twego na ołtarze, abyśmy lepiej mogli Tobie służyć, nam zaś udziel łask, o którą pokornie prosimy za jego wstawiennictwem. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
PioFlo
Przy opracowaniu skorzystano z:
www.wenanty.pl
z ww. książki red. Tomasza P. Terlikowskiego
z ww. książki Pani Małgorzaty Pabis
z życiorysu o. Wenantego opisanego przez o. Jerzego Domańskiego na stronie internetowej
www.wenanty.pl