Wielki świat białego pyłu
Inne z kategorii
Z Ewangelii na każdy dzień – 28 grudzień
Z Ewangelii na każdy dzień – 27 grudzień
Współczesny świat dotyka nas sobą właściwie w każdym momencie. Nawet w domu jesteśmy nim otoczeni, pijąc zieloną herbatę (bo zdrowsza), jedząc kaszę (bo zdrowsza), oglądając TVP Kultura (bo mądrzejsza), czy wreszcie czytając książkę, bo rozwojowa, pouczająca, przyjemna, mądra, ważna, potrzebna, pożyteczna, inspirująca, istotna, podnosząca na duchu, motywująca. Tak, mniej więcej tak jest.
No może trochę przesadziłam z tą książką, bo to jednak niszowe zajęcie, o niskiej popularności, choć jak najbardziej dla poczytalnych przeznaczone i dla wszystkich innych, którzy znają jeszcze alfabet w wersji analogowej, bez obrazków i ruchów konika szachowego na kartce (tak podobno się czyta obrazkowe gazety).
Dotyka nas współczesny świat. Nawet jeśli nie czytamy, to przez owo nieczytanie właśnie, bo nim się wpisujemy też w jakiś powszechny ruch, w jakąś dużą grupę, która już nie chce męczyć oczu, szukać zakładek do książki, miejsca w domu, przy którym wygodnie by się siedziało i w którym by była cisza wraz z dobrym oświetleniem. To jest spora grupa ludzi i im więcej o nich myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że powinnam ten temat zgłębić. Inaczej nie mam szans czuć się swojsko i bezpiecznie w wielu towarzystwach.
Owszem, blisko otaczają mnie ludzie, którzy czytają. Jednak jest grupa tych dalszych, którzy nie biorą książek do ręki i jak ich zrozumieć? Może im co opowiedzieć? Może im wytłumaczyć, że otwieranie świata fantazji za pomocą słów płynących z umysłu pisarzy to fascynująca przygoda? Chociaż, gdy przeczytałam „Ślepnąc od świateł” Jakuba Żulczyka, stwierdziłam, że to książka, którą powinien przetrawić każdy żyjący w naszym dziesięcioleciu Polak.
Powieść poraża realizmem, naturalizmem, wiedzą na temat współczesnego świata, półświatka, umiejętnością opisu ludzkich zachowań, finezją zdawania relacji z wydarzeń, które zawstydziłyby niejednego recydywistę.
Akcja dzieje się w Warszawie na początku XXI wieku. Niektóre postacie z życia publicznego są aż nadto łatwe do zdemaskowania, choć mam nadzieję, że ich ponadczasowe rysy zepsutych i zużytych przez narkotyki, pieniądze i seks życie osobowości będą tak samo łatwe do zrozumienia kiedyś, jak i teraz. Owszem, utracą ten smaczek aktualności. Jednak małość, duchowe ubóstwo i stoczone czerwiem zepsucia dusze czy serca niewątpliwie nie zwiędną wraz z upływem lat. Tak więc Warszawa. Wielki świat. Wielkie pieniądze. Wielkie imprezy, zdjęcia, filmy, eventy, doznania.
W tym świecie Bohater, który zdaje się mieć do tego wszystkiego dystans, a którego ze światem łączy jedynie fakt, że ten dostarcza mu używek. Wszelkich. Zawsze jest na czas. Zawsze jest dyskretny. Zawsze w zasadzie niewidzialny. Zna ten świat na wylot. Potrafi diagnozować sytuacje z szybkością odrzutowca. Wydaje mu się, że panuje nad swoim życiem, że nikomu nie zaufał za bardzo, by być skrzywdzonym, okradzionym, zdradzonym.
Jest zimnym draniem, który wie, co i czym się odtruwa, do kogo się dzwoni, gdy trzeba klienta w ciągu kilku godzin postawić na nogi, skąd się bierze recepty w środku nocy, ile się płaci za dodatkowe czyszczenie pokoju po zbyt hucznej „zabawie” naćpanego gościa. Bohater wie o świecie narkotykowych szaleństw wszystko. Nie wie tylko, że świat zła może być nieskończenie przebiegły, że dialog ze złem…
By nie odbierać przyjemności czytania „Ślepnąc od świateł” Jakuba Żulczyka, nie dopiszę końca ostatniego zdania. Powieść w każdym razie czyta się jednym tchem. Miałam momenty, w których pojawiała się gęsia skórka na przedramionach i takie, w których robiło mi się niedobrze. Zdarzały mi się chwile, gdy bałam się wyjść na ulice, wiedząc jak wielu takich ludzi jest na świecie. I handlarzy, i tych, którzy zrobią wszystko, by kupić dragi, i tych, którzy chcą się pozbyć ze swego terenu obcych sprzedawców. Świat wypełniony złem, chciwością, pożądaniem, bezwzględnością, uzależnieniem. Potem jednak rozglądałam się i stwierdzałam, że nie cały on taki, nie wszyscy w nim tacy. Są przecież domy, w których je się kaszę, bo zdrowa, ogląda, TVP Kultura, bo ambitna, biega się, pływa, gra w gry planszowe. Tylko błagam, niech nikt nie wpadnie na pomysł, że do tego wszystkiego można dosypać białego proszku…
Beata Wróblewska