List biskupa Jana Tyrawy na Wielki Post
bp Jan Tyrawa, archiwum, fot. Anna Kopeć
Z problemem zła podczas pandemii ujawnił się drugi problem, z którym wchodzimy w Wielki Post; obyśmy ten problem chcieli omodlić i przy pomocy łaski Bożej właściwie rozwiązać. Tym problemem jest samotność człowieka, który odszedł od Boga - pisze ordynariusz diecezji bydgoskiej bp Jan Tyrawa, w liście na Wielki Post.
Inne z kategorii
Z Ewangelii na każdy dzień – 28 grudzień
Z Ewangelii na każdy dzień – 27 grudzień
List odczytywany był w kościołach diecezji w VI Niedzielę Zwykłą, przypadającą w tym roku 14 lutego. Ewangelia na tę niedzielę poświęcona była uzdrowieniu trędowatego (Mk 1, 40-45).
Drodzy Diecezjanie!
Zbliża się Wielki Post, wejdziemy w niego posypywaniem głowy popiołem w Środę Popielcową. Ale już dziś liturgia Słowa Bożego go zapowiada. Pierwsze czytanie z Księgi Kapłańskiej mówi o strasznej chorobie, która jest groźna do dzisiejszego dnia. Niektóre przyczyny tej choroby odkryte zostały dopiero w 2008 roku. Przez bardzo długi czas była prawie nieuleczalna. Liturgia Słowa dzisiejszej Niedzieli przypomina o niej, aby ukazać słabość człowieka wobec tego zła, jakim może być choroba, co rodzi także pytanie: dlaczego mnie to spotyka, dlaczego cierpi człowiek sprawiedliwy? Pełną odpowiedź na to pytanie znajdujemy właśnie w dzisiejszej Ewangelii, a właściwie to Jezus Chrystus jest tym, który w pełnym tego słowa znaczeniu wyzwala człowieka od zła, z cierpienia, choroby.
Z tą refleksją przygotujmy się i wejdźmy w Wielki Post. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że będzie on szczególny. Najpierw szczególny dlatego, że poprzedziły go, trwające cały rok, szczególne sytuacje w formie pandemii, która zalała cały świat. Szczególny również i dlatego, że – według powszechnie panującej opinii – już nic nie będzie takie, jakie było, i stąd martwimy się, jak w rzeczywistości będzie.
Wśród najróżnorodniejszych opinii o źródłach pandemii, snucia prognoz na przyszłość, mało się słyszy na temat niej samej, czym ona w rzeczywistości jest. Jaki symbol niosą w sobie chociażby maseczki, które wszyscy zobowiązani jesteśmy nosić. Czyż nie są one symbolem zła?
Pytanie o zło jest najbardziej dominującym pytaniem wszystkich czasów. Dotyka wszystkich. Nie było pokolenia – i nie trzeba być prorokiem, aby powiedzieć, że nie ma i nie będzie – które nie musiałoby zmagać się ze złem. Nie było człowieka, nie ma i nie będzie, który nie musiałby zmagać się ze złem. Stąd owo pytanie: skąd zło?
Dzisiaj za przemyśliwującymi to pytanie możemy powtórzyć, że pytanie „«skąd zło», jest pytaniem ludzkim, ale i pytaniem bardziej metafizycznym niż religijnym, tkwi bowiem u fundamentów całej rzeczywistości”. Już św. Paweł w Liście do Rzymian (8, 20-22) pisał:
Stworzenie bowiem […] również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia. Zło jest przede wszystkim tym, co budzi nasz protest. Dlatego powoływanie się na ewolucyjne mechanizmy, które miałyby stać za powstaniem zła, nic tu nie daje, bo zawsze nasuwa się pytanie, dlaczego te mechanizmy są takie, że prowadzą do okrucieństwa, bólu i śmierci? Czym innym jest ewentualne poznanie przyczyn, a czym innym ich usprawiedliwianie: człowiek jest tak skonstruowany, że nie wystarczy mu „faktyczność”: jest, bo jest. Zło jest radykalnym przeciwieństwem Dobra, ma charakter metafizyczny, jest najwyższą „wartością negatywną”, antywartością. Do wartości jako takich naturalizm z jego wyjaśnieniami, zasadniczo czysto przyczynowymi, nie ma przystępu. To tak, jakby tłumaczyć naturalistycznie ludzkie poświęcenie albo piękno obrazu. Wartości „duchowe” są korelatem ludzkiej wolności. Z całą pewnością zbrodni nie da się wyjaśnić naturalistycznie. Gdyby tak było, odpowiedzialność nie miałaby sensu. Natomiast Bóg jest od tego całkowicie wolny. Wyznacza On także horyzont dojścia. Krótko powiedziawszy, On jest korelatem pragnienia i nadziei zbawienia. Między Alfą i Omegą zawiera się właśnie obecność żywego Absolutu.
Źródeł zła mechanizmem ewolucji nie wyjaśnimy. Źródłem zła jest wolność, ta wolność, którą ukazuje opis człowieka w raju i jego nieposłuszeństwo wobec Boga. Bóg stworzył człowieka wolnym, aby ze swojej wolności wydobywał dobro i czynione dobro było dobre, było mu zapisane na jego rachunek, było mu tytułem do nagrody, aż po nagrodę życia wiecznego. Ale co to byłaby za wolność, gdyby człowiekowi jednego nie było wolno; sprzeniewierzyć się Bogu, powiedzieć Bogu „nie”, i to się stało w raju, za co też musiał go opuścić. Stąd zło, jako konsekwencja odejścia od Boga. Człowiek został sam.
Ale na tym nie koniec. Przemyśliwujący problem zła zauważyli, że chociaż źródłem zła jest wolność, to z drugiej strony świat bez wolności byłby jeszcze gorszy. Bez wolności człowiek byłby zredukowany do poziomu zwierzęcia. Mógłby się kierować jedynie instynktem, bez możliwości rozwoju, jako zamknięta, skończona całość od początku swego istnienia w tym rodzaju doskonałości, który jest mu przeznaczony. Bez wolności nie można byłoby mówić o dobru i złu, zasłudze i karze, sprawiedliwości i niesprawiedliwości, obowiązku i odpowiedzialności, heroizmie i bestialstwie, odwadze i tchórzostwie, poświęceniu, aż wreszcie o miłości.
Taką właśnie strukturę wolności określaną jako nieredukowalną, bo nierozbieralną na czynniki pierwsze stawiane obok siebie, gdzie z jednej strony wolność jest źródłem zła, a z drugiej – bez wolności świat byłby jeszcze gorszy, mógł stworzyć tylko Bóg, a nie ewolucja czy przypadek.
Drodzy Diecezjanie!
Z problemem zła podczas pandemii ujawnił się drugi problem, z którym wchodzimy w Wielki Post; obyśmy ten problem chcieli omodlić i przy pomocy łaski Bożej właściwie rozwiązać. Tym problemem jest samotność człowieka, który odszedł od Boga. Odszedł od Boga już w raju i do dzisiejszego dnia to odejście się powtarza.
W ostatnim czasie nasiliły się otwartymi i manifestacyjnymi deklaracjami odejścia od Kościoła, młodzież szkolna manifestacyjnie wypisuje się z lekcji religii. W tym przypadku rodzi się pytanie: dokąd poszli? Czy rzeczywiście, odchodząc od Kościoła, nie odchodzimy od Boga? Co znaczy zatem ów fragment naszego „Credo”, odmawianego podczas Liturgii Eucharystycznej: „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”.
Kościół jest tu ukazywany jako centrum wiary i – można powiedzieć – źródło wiary. Wierzymy nie swoją wiarą, ale wiarą Kościoła. Tę wiarę uroczyście wyznajemy w czasie Liturgii Eucharystycznej w formie „Credo”, które w swojej ostatecznej formie zredagowane zostało na Soborze Chalcedońskim w 451 roku. Na wierze Kościoła budujemy swoją wiarę. W jednej z modlitw Liturgii Eucharystycznej słyszymy: „Prosimy Cię, nie zważaj na nasze grzechy, lecz na wiarę swojego Kościoła”. Nie jest to wiara prywatna, ale wiara Kościoła, jako wiara Świadków, którzy towarzyszyli Jezusowi Chrystusowi przez trzy lata Jego Nauczania, byli świadkami Jego śmierci na Krzyżu i kiedy stracili wszelką nadzieję, spotkali Go jako Zmartwychwstałego Pana i z tym świadectwem poszli w świat. Stąd owo znamię Kościoła – Apostolski. Oni także położyli swoje życie na świadectwo Prawdzie, którą Kościół głosi do dzisiejszego dnia.
Ale trzeba także zwrócić uwagę na jeszcze jedno znamię Kościoła – Święty. A w tym znamieniu zawiera się to, co było treścią prawdy przepowiadanej o Kościele od Jego starożytności – „poza Kościołem nie ma zbawienia”. W ostatnim czasie powtórzone zostało Deklaracją „Dominus Jesus”. Bowiem Kościół urzeczywistniony został jako Ciało Chrystusa; uczestnicząc w Nim, uczestniczymy w losie Jezusa Chrystusa, który prowadzi nas ku zmartwychwstaniu. Na tej drodze towarzyszą nam sakramenty. Opuszczając Go, wstępujemy na jakąś inną drogę – dokąd w takim razie idziemy?
Odchodzenie od Jezusa i grona Apostołów odnotowane zostało już w samej Ewangelii: „«Słowa, które Ja wam powiedziałem – mówi Jezus – są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca». Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga». Na to rzekł do nich Jezus: «Czyż nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem». Mówił zaś o Judaszu, synu Szymona Iskarioty. Ten bowiem – jeden z Dwunastu – miał Go wydać”. (J 6, 63-71).
Wspomnienie Judasza jest tu symptomatyczne. Jest jednym z tych, który odszedł, ale o jego odejściu powiedziano coś szczególnego: Ewangelista Jan odnotowuje: „A on po spożyciu kawałka [chleba] zaraz wyszedł. A była noc” (J 13, 30).
To najkrótsze zdanie w Ewangelii – „a była noc”, mówi wszystko. Judasz, wychodząc z Ostatniej Wieczerzy, nie tylko został sam, ale wiemy też, co później uczynił. Ale co oznacza owa „noc”? Ewangelista Jan odwołuje się w tym miejscu do istoty swojego ewangelicznego przesłania. A tym przesłaniem jest symbolika światłości, która towarzyszy narodzeniu, przyjściu Jezusa na ten świat. Wszelkie etapy opisu Bożego Narodzenia znaczone są symboliką światła. To Jezus Chrystus jest światłem, które oświeca człowieka i wszelkie stworzenie. Po to właśnie przyszedł na świat, aby oświecić, czyli ratować człowieka, bowiem ten sam sobie nie poradzi ze złem, chorobą, cierpieniem, a zwłaszcza ze śmiercią. Jan napisze: «Kto idzie za Mną – powie Jezus – nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia» (J 8,12). W tych opisach Jan nawiązuje do zapowiedzi prorockich Starego Testamentu, które w ten sposób przepowiadają przyjście Mesjasza. Mesjasz przynosi światło, oświeca, to znaczy ukazuje sens i wartość życia, że mimo cierpienia i wszelkich innych przeciwności losu, życie ludzkie nie jest beznadziejne. Nie jest ciemnym losem, wobec którego człowiek jest bezsilny i pozostaje wobec niewiadomej.
Jeśli zatem Jan pisze, że Judasz poszedł w noc, to zapewne to właśnie chce powiedzieć, że nie tylko został sam, ale poszedł w ciemność, w bezsens, w niewiadomą, z którą nie potrafił sobie poradzić i pochłonęła go śmierć, czyli nicość. Tak właśnie kończy człowiek, który odchodzi od Boga.
Wielki Post jest nie tylko zwykłym czasem trwającym 40 dni, lecz jest także symbolem tego wymiaru naszego życia, kiedy odeszliśmy od Boga. Znaleźliśmy się jak syn marnotrawny poza domen, na obczyźnie, gdzie nikt nie rozpoznaje i nie szanuje naszej synowskiej godności, zrównano nas ze zwierzętami. A co to znaczy, to jeszcze dziś w obliczu COVID-19 w tamtych kręgach kulturowych stawia się pytanie, czy szczepionka nie pochodzi z linii komórek wieprzowiny.
Niech zatem czas Wielkiego Postu będzie czasem powrotu do Domu Ojca przez nawrócenie, poprzez modlitwę, sakrament pokuty, Eucharystię, miłość Boga i bliźniego. Niech objawi się prawdziwa nasza wolność.
Biskup Jan Tyrawa
Ordynariusz Diecezji Bydgoskiej
Bydgoszcz, 14.02.2021 r.
przedruk listu za: diecezja.bydgoszcz.pl