Chciał pracować, skończył w obozie
Z cyklu „Ludzie z pomnika” – Władysław Jerzy Babkowicz
Inne z kategorii
Ocalmy pamięć bohatera – apel o godne miejsce spoczynku majora Garczyńskiego!
Stary Polak — wspomnienia o ś. p. księdzu Romanie Kneblewskim
Gdy wybuchła wojna, miał 22 lata
Władysław Babkowicz urodził się w kwietniu 1917 roku w Ropczycach w Małopolsce. Był synem Brunona i Gertrudy. Rodzina wraz z matką Gertudy przybyła do Bydgoszczy w 1921 roku i zamieszkała przy ulicy Sienkiewicza. Ojciec pracował na kolei. W Bydgoszczy Władysław skończył szkołę i zdobył maturę. Podjął pracę na poczcie przy dworcu Bydgoszcz Główna jako kierownik sekcji segregacji przesyłek i załadunku ich na pocztowe wagony kolejowe. Tam pracował do 6 września 1939 roku.
Myślał, że dostanie pracę
W 1938 roku ożenił się z Teresą z domu Tarkowską z Bydgoszczy. Nowe małżeństwo znalazło dom w mieszkaniu w tym samym budynku, tylko że na piętrze. Na parterze pozostała dalsza część rodziny, czyli rodzice z babcią i dwójką dzieci, Romanem i Elżbietą. W dniu 6 września 1939 roku, po zgłoszeniu się do pracy polecono Władysławowi Babkowiczowi wrócić do domu i czekać na sprawdzenie. W dniu 20 września Władysław udał się do Arbeitsamtu (ówczesnego Urzędu Pracy, przyp. red.), by dowiedzieć się o podjęciu jakiejś pracy. Przyjęto go grzecznie, spisano dane i oświadczono, że Niemcy potrzebują rąk do pracy, więc niech zaczeka jeszcze parę dni. W dniu 25 lub 26 września przybył do mieszkania umundurowany, znany Władysławowi Niemiec i oświadczył, że dostał polecenie doprowadzić Władysława do siedziby Gestapo przy ulicy Poniatowskiego. Władysław nie myślał, że jest zatrzymany, tylko że dostanie pracę. Ubrał garnitur, zabrał swoje dokumenty i poszedł. Do domu jednak nie wrócił. Kilka dni później siostra i żona, która znała język niemiecki, udały się do Gestapo pytać o męża i syna. Powiedziano im, że jest chwilowo u nich, muszą go sprawdzić i jak wszystko będzie w porządku, to wróci. Z Władysławem się nie widzieli. Nie wrócił też do domu.
Za co i po co?
Pod koniec września dowiedzieli się od znajomego Niemca, że aktualnie przebywa w obozie dla internowanych Polaków przy ulicy Gdańskiej. Żona z siostrą wzięły koc, bieliznę i inną garderobę i poszły do obozu. Po chwili pozwolono im udać się ze strażnikiem i oddać mu to. Mogły nawet chwilę porozmawiać w obecności strażnika. Nie wiedział, po co tam jest, za co i jak długo będzie. Szepnął im, że stąd gdzieś zatrzymanych wywożą i oni nie wracają, ale nie wiedział dokąd. Siostra była kilka razy obok obozu chodząc przy parkanie. Raz, w początkach października była tam żona, której udało się przerzucić chleb przez płot. Mąż był przygnębiony i mówił, że chyba ich wywożą gdzieś do obozu na stracenie. W dniu 20 października żona poszła zanieść mu bieliznę. Strażnik po rozmowie telefonicznej z kimś oświadczył, że męża już tu nie ma. Wczoraj został przewieziony w inne miejsce, ale dokąd, tego się nie ujawnia. Po pewnym czasie, ale było to już wiosną 1940 roku, znajomy Niemiec patrząc w jakieś swoje notatki powiedział, że 19 października zatrzymane osoby z obozu przy ul. Gdańskiej wywożono do majątku Miedzyń.
Tuż po wojnie – ekshumacja
Wszyscy z rodziny myśleli, że jak do majątku, to na roboty do bauera (niem. rolnika, przyp. red.). Nikt nie wiedział, gdzie jest ten majątek i co tam jest. Dopiero po wojnie okazało się czym ten „majątek” był. W roku 1947 rodzina była przy ekshumacji. Rozpoznała zwłoki Władysława po legitymacji pracownika Urzędu Pocztowego i umieszczonego w niej zdjęcia żony. Rodzinie pozwolono zabrać zwłoki Władysława, które pochowano obok jego babci na cmentarzu Starofarnym przy ulicy Grunwaldzkiej, gdzie były zarezerwowane miejsca dla rodziny. Ojciec Władysława – Benon zginął w 1943 roku w obozie w Buchenwaldzie osadzony za rzekomą współpracę z „bandytami z lasu” (partyzantami). Matka zmarła w Bydgoszczy w 1951 roku i pochowana została obok syna.
KfAD
Od autora: Dziękuję siostrze zamordowanego, Elżbiecie Ziarnik z Kowalewa Pomorskiego, która przesłała do mnie obszerne informacje o bracie w oparciu o to, co sama zapamiętała i to, o czym jej mama w tej sprawie mówiła.
źródło: „Na Oścież Miesięcznik Sanktuarium i Parafii Matki Boskiej Królowej Męczenników