Byłem ateistą, a raczej antyteistą
Inne z kategorii
O Mszy papieża Piusa [VIDEO]
Komentarz do liturgii na XIV Niedzielę w ciągu roku
– Jestem ateistą, a nie agnostykiem – dodał tuż po tym jak wyszydził katolików, katolicyzm i ideę istoty nadprzyrodzonej.
– Agnostycyzm nie jest uczciwy intelektualnie. Agnostyk stwierdza, że nie wie, czy Bóg jest, czy go nie ma. Agnostyk się poddaje. A ja wiem, że Boga nie ma, bo nie ma na to żadnych solidnych dowodów. Nie wierzę w Boga, nic mnie do wiary nie przekonuje. Mówię więc uczciwie – jestem ateistą – tłumaczył mi. Podobnie ja kiedyś tłumaczyłem sobie i innym.
Ateiści lubują się w oskarżaniu wierzących o nieuczciwość i hipokryzję. Wiem o tym – byłem jednym z nich. Jednak wtedy zrozumiałem, że etykieta ateisty wcale nie jest uczciwa. Ateista to ktoś, kto do religii ma stosunek obojętny, tymczasem wielu tzw. ateistów to osoby otwarcie wrogo nastawione do religii, szydzące z ludzi, z ich wiary, z ich stylu życia.
Człowiek apolityczny to taki, który nie interesuje się polityką. Ahistoryzm to interpretowanie faktów i zjawisk społecznych w oderwaniu od uwarunkowań historycznych. Aspołeczność oznacza brak zaangażowania w sprawy innych ludzi; obojętność, ale nie wrogość. Ateista powinien być obojętny na sprawy religijne, niezaangażowany w sprawy ludzi wierzących, oderwany od myśli o Bogu oraz ocen wobec religii i wierzących.
Kiedy to sobie uświadomiłem, zacząłem znacznie bardziej uczciwie nazywać siebie antyteistą – przez analogię do antyklerykalizmu. Dziś nazywam siebie teistą, katolikiem. Zatoczyłem koło od wierzącego przez obrażonego, niepraktykującego, agnostyka, ateistę, ateistę walczącego, antyteistę aż do nawróconego, wierzącego bardziej świadomie. Część z tego zostawię na tym portalu.
Wielu „ateistów” publicznych i prywatnych w sprawy religijne jest zaangażowanych bardziej niż wierzący, tyle że zamiast wzmacniać Kościół, chcą go zniszczyć. Warto poznać co myślą, ponieważ ich krytyka czasami bywa słuszna, czasami zbieżna z tym, o czym mówi się w Kościele. W innych przypadkach ta krytyka przybiera groteskową postać amatora siłowni – rozbudowana klatka piersiowa chwieje się na wątłych nóżkach. W rozumowaniu tych, którzy chcą religijność zapędzić do kąta i kazać klęczeć jej na grochu, jest wiele słabych punktów i zwyczajnej, ludzkiej niewiedzy i niezrozumienia. Poznając ich sposób myślenia można nauczyć się ateistów rozumieć, z ateistami rozmawiać, tolerować, polemizować, ale też bronić, kiedy ich rzekoma a-postawa przeradza się w jawny, arogancki i agresywny antykatolicyzm.
Marcin Gnosiewicz